Pomarańczowe słonko wschodziło na błękitnym niebie ponad zielonymi drzewami rosnącymi nad niebieską rzeką. Wszystko to działo się pewnego sobotniego poranka w Blaubeuren, małej miejscowości w Górnej Szwabii, przez którą płynie Niebieska Rzeka (Blau), a dokładniej mówiąc to stąd ona wypływa. Źródłem rzeki Blau jest tak zwany Niebieski Garnek (Blautopf), a swoją nazwę zawdzięcza odcieniowi wody, jaka z niego wypływa. Dzięki temu kolor niebieski jest tutaj kultowym i w całym mieście można znaleźć liczne do niego nawiązania.
Nie daleko od niebieskiego źródełka znajduje się klasztor benedyktyński, założony w XI w. Mądrzy mnisi zakładali swoje siedziby w miejscach dobrze zaopatrzonych w wodę, a Blaubeuren było właśnie takim miejscem. Zdecydowanie warto wybrać się na zwiedzanie klasztoru. Bilet wstępu nie kosztuje wiele, a można podziwiać przepiękny kościół oraz przespacerować się ścieżkami, którymi przez wieki spacerowali zamodleni mnisi.
Z Blaubeuren pojechałem do Bad Urach, zobaczyć najwyższy wodospad w Niemczech. Samo miasto wyposażono w wiele zabytkowych budynków, szczególnie rynek obfituje w piękne budynki z muru pruskiego. Żeby dotrzeć do wodospadu trzeba jednak opuścić miasto. Auto najlepiej zaparkować na parkingu na obrzeżach miasta, a następnie udać się na spacer wzdłuż strumyka. Strumyk najlepiej doprowadzi nas do wodospadu.
Od wodospadu do auta nie wracałem wzdłuż strumienia. Byłoby to nudne wracać tą samą drogą. Na szczęście do wodospadu prowadzą dwie drogie, z powrotem można pójść przez pola, odwiedzając licznie pasące się tam krowy.
Następny na mojej liście był zamek Lichtenstein, ale po drodze doń, dane mi było jeszcze raz spojrzeć na Bad Urach z wysoka. Nie pozorny parking przy drodze, a od niego ścieżka prowadząca gdzieś nad skały, z których można spaść i się zabić, ale nie trzeba. Bo równie dobrze, a nawet lepiej jest stanąć na nich i podziwiać panoramę położonego w dolinie miasta.
Zamek Lichtenstein, położony daleko na północ od państwa Lichtenstein, jest bardzo ciekawy by zobaczyć go od środka. Mi niestety dane to nie było, ponieważ na miejsce dojechałem parę minut przed godziną 18. A zwiedzanie zamku w Maju jest tylko do godziny 17:30. Jeśli więc wybieracie się tam, najlepiej sprawdźcie najpierw godziny otwarcia na ich stronie internetowej o tutaj.
Ostatnim punktem na dziś miał być zamek Hohenzollern. Ale nie sam zamek, ale widok nań z nieopodal położonego wzgórza. Dojazd do niego okazał się trochę trudniejszy niż myślałem. Szczególnie wysokim na ponad dwa i pół metra kamperem. Ale dałem radę, zaparkowałem gdzieś w lesie i pełen nadziei poszedłem się wspinać pod górę, z której miałem fotografować. I szedłem i szedłem i… szedłem. Po drodze spotkałem dwóch równie rządnych kadrów jak ja fotografów. Każdy z nas zajął miejsce i rozpoczęło się oczekiwanie na zachodzące słońce.
Słonko zachodziło, robiło się coraz ciemniej, a ja uświadomiłem sobie, że znów nie zabrałem latarki. Mało tego! Ja jeszcze musiałem znaleźć sobie parking do spania. Pożegnałem się więc ze współtowarzyszami i ruszyłem do auta. W tę stronę było łatwiej, bo z górki. Lecz nim znalazłem nocleg, słonko dawno już zaszło, pozostawiając tylko wspomnienia wczorajszego dnia.
Pozdrawiam i do następnego!
Qbala Kapelusz
Zobacz również fotorelacje z dwóch poprzednich dni w Schwarzwaldzie.
Dzień 1 oraz dzień 2
Pozostaw komentarz