Jak już, co dnia, przy śniadaniu, wybraliśmy jedną, z wcześniej przygotowanych map, wsiedliśmy i pojechaliśmy. Na pierwszy ogień padło miasteczko Binissalem. Szybko dotarliśmy na miejsce, jeszcze szybciej znaleźliśmy parking, wyjąłem aparat i w miasto. Tylko w całym tym ogromie miejsc do zwiedzenia, zupełnie zapomniałem, co jest do zobaczenia w mieście Binissalem. Po obejściu ryneczku, stwierdziłem, że zasób kadrowy tego miasta jest dość niewielki. Zacząłem, więc zbierać kołatki z odrzwi domów przy rynku leżących. Jedno tylko nie dawało mi spokoju – dlaczego to miejsce widniało na Qbalowych mapach?
Odpowiedź na szczęście nadeszła w porę. Bo w momencie, gdy już wyjeżdżaliśmy z miasteczka. Oto przy drodze, którą dumnie jechaliśmy, pojawił się słodki raj każdego miłośnika alkoholi wszelakich, a w szczególności miłośników win. In vino veritas… zawołał kapelusz i zajechał na parking winnicy.
Na miejscu po rozeznaniu się w ofercie, za niewielką opłatą przystąpiliśmy do degustacji. I tu narodziło się kolejne pytanie: Ile wina można wypić w Hiszpanii, aby móc jeszcze spokojnie prowadzić Pandę?
Na miejscu po rozeznaniu się w ofercie, za niewielką opłatą przystąpiliśmy do degustacji. I tu narodziło się kolejne pytanie: Ile wina można wypić w Hiszpanii, aby móc jeszcze spokojnie prowadzić Pandę?
Po skosztowaniu win, z czystym sercem i szumem w głowie ruszyliśmy w kierunku następnych atrakcji. Drogi dość prędko zaczęły się wić niczym węże w wazonie i niepostrzeżenie znów byliśmy w górach. Widoki coraz śmielej zawracały nam w głowach, aż się chciało zatrzymać, ująć w dłoń aparat i pstrykać, focić, klatka po klatce zapełniać kartę pamięci. Ale nie było gdzie się zatrzymać. Jechałem, więc próbując jak najwięcej zapamiętać, aż tu nagle, na zakręcie, między skałkami pojawił się sklepik, a obok niego parking…
Dalej, Dalej! Ku doliną, ku morzu, ku dołom! Potoczyły się koła malutkiej Pandzinki. Kolejny cel był jasny. Znana ze zdjęć reklamujących Majorkę Cala de Sa Calobra. Pokonawszy kolejne serpentyny, dobrnęliśmy w końcu do parkingu z minutowym naliczaniem. (Bardzo mnie to bawi) Pozostawiliśmy samochód i poszliśmy ku dołom. Miejsce było niestety tak piękne, że nie potrafiłem zrobić ani jednej ładnej fotki.
Nie mogąc ogarnąć niemocy twórczej, skupiłem się na żaglówka. Te niesamowite twory, zawsze były dla mnie symbolem wolności. Jako dziecko marzyłem o pięknym jachcie i pełnych przygód rejsach. Jednakże po obejrzeniu filmu „White Squall”, stwierdziłem, że chociaż śmierć na morzu jest bardzo piękna, to jednak umrzeć przez utopienie bym nie chciał. I tak piękne młodzieńcze marzenia poszły w kąt, lecz słabość do żagli pozostała.
Do znanej z folderów plaży prowadził wąski wykuty w skale tunel. Po drugiej stronie wychodziło się w korycie rzeki, które okazało się piękniejsze niż przereklamowana plaża. Skierowałem, więc obiektyw nie w stroną w morza, lecz przeciwnie, na skały. Przechadzając się między skalistymi wzniesieniami, zatraciliśmy poczucie czasu, niestety licznik na parkingu go nie zatracił.
Na koniec, mieliśmy się jeszcze zatrzymać na szczycie, by uwiecznić z góry tę krętą drogę, którą mieliśmy okazję jechać. Wcześniej jednak znalazł się zjazd do innej zatoczki. Ponieważ czasu było dość postanowiliśmy zobaczyć mniej sławną aczkolwiek przypuszczalnie nie brzydszą miejscówkę.
Jeszcze tylko wspiąć się na górę, postawić statyw i ….., jak stąd teraz zejść? Hmm…, później się będę martwił, teraz aparat w dłoń i niech cały świat słyszy dźwięk mojej migawki. Niechaj Słońce wie, że w tym momencie świeci tylko dla mnie i mojego aparatu. Niechaj żaden z promyczków nie pomyli drogi i bezbłędnie trafia w mój obiektyw, niosąc ze sobą optymalną ilość energii w odpowiedniej długości fali, by na matrycy aparatu odtworzyć idealną kompozycję świateł, cieni i barw.
Kolacja może i nie zaczeka, ale znam wierniejsze istoty, które mogą czekać latami. Tak jak owa buteleczka 23 letniego rumu, która czekała na mnie dziś cały dzień. W końcu się doczekała, kochana moja. Z Tobą mógłbym na świata koniec…., tylko nie Pandą! Może jedną z tych żaglówek? Tylko ja, Ty i niewielka żaglówka na falach oceanu życia. Ale…. Kochanie! Co się z Tobą dzieje? Jesteś jakby nieobecna, jakaś taka pusta w środku.
– Hej Amigo! Mam drugą na zapleczu. Przynieść?
– Jak drugą? Toż to była ta jedyna, ta wybrana…. A w smaku taka sama?
– Przyjacielu! Taka sama. Tylko pełna. Jeszcze nieotwarta.
– Siostra bliźniaczka? I to dziewica? Kolego szanowny, dawaj ją! A Ty moja miła, żegnaj. Chyba byłaś zbyt łatwa. Tak, ja też myślałem, że to miłość. Nie chodzi o twój wiek, ale sądzę, że dałaś już zbyt wielu zaznać rozkoszy twego smaku i dla mnie już nie starczyło. A może to ja zbyt łakomym się okazałem konsumentem. Nie płacz, mi też będzie Cię brakować, przynajmniej do czasu, aż kolega barman nie przyniesie twej siostry. Wiedz jednak, że pókiś pełna, byłaś mi bliska. Nie powiem, że nigdy Cię nie zapomnę, bo coś czuję, że już tego wieczora, mogę trochę zapomnieć…
– Amigo! Z lodem? …
– Hej Amigo! Mam drugą na zapleczu. Przynieść?
– Jak drugą? Toż to była ta jedyna, ta wybrana…. A w smaku taka sama?
– Przyjacielu! Taka sama. Tylko pełna. Jeszcze nieotwarta.
– Siostra bliźniaczka? I to dziewica? Kolego szanowny, dawaj ją! A Ty moja miła, żegnaj. Chyba byłaś zbyt łatwa. Tak, ja też myślałem, że to miłość. Nie chodzi o twój wiek, ale sądzę, że dałaś już zbyt wielu zaznać rozkoszy twego smaku i dla mnie już nie starczyło. A może to ja zbyt łakomym się okazałem konsumentem. Nie płacz, mi też będzie Cię brakować, przynajmniej do czasu, aż kolega barman nie przyniesie twej siostry. Wiedz jednak, że pókiś pełna, byłaś mi bliska. Nie powiem, że nigdy Cię nie zapomnę, bo coś czuję, że już tego wieczora, mogę trochę zapomnieć…
– Amigo! Z lodem? …
Na zdrowie!! Albo do następnego!!Qbala Kapelusz
Pozostaw komentarz